„Tomek na Alasce”
„Tomek na Alasce” – niby Szklarski, a jednak Dudziak
Proszę się natychmiast przyznać, czy jest ktoś, kto nie czytał przygód Tomka Wilmowskiego? Jeśli jest ktoś taki, to zachęcam żeby to zrobić! Zachęcam do tego żeby zapoznać się z Tomkiem 😉 Autorem wszystkich książek o przygodach Tomka był Alfred Szklarski, który już niestety nie żyje. Co się stało, że powstała najnowsza dziesiąta już część perypetii znanego bohatera skoro autor nie żyje od trzydziestu lat? Sam autor zapowiadał jeszcze żyjąc, że cykl o Tomku zakończy się na dziesięciu częściach, niestety już nie zdążył zakończyć swojej pracy. Jak w takim razie powstała ta ostatnia, dziesiąta część pod tytułem „Tomek na Alasce”? Nic skomplikowanego; książka została poskładana, napisana przez Macieja J. Dudziaka na podstawie notatek jakie pozostawił Alfred Szklarski. Czy ten Tomek z ostatniej części jest tak samo fascynujący jak ten spod „oryginalnego” pióra?
Czy lepiej żeby „Tomek na Alasce” pozostał tam gdzie był?
Fanom cyklu o Tomku Wilmowskim przyszło naprawdę długo czekać, bo aż trzydzieści lat. Istnieje jednak jedno zasadnicze pytanie: czy ktoś czekał? Nie bez kozery zadałam takie pytanie, bo logicznie myśląc chyba już nikt nie miał nadziei na poznanie zakończenia cyklu, a tym właśnie jest książka „Tomek na Alasce”. Szklarski będący autorem przygód Tomka zmarł w 1992 roku, a trzy lata później ukazała się dziewiąta z kolei książka, w której główny bohater przeżywa swoje kolejne przygody. „Tomek w grobowcach faraonów”, czyli wspomniana dziewiąta część została napisana przez przyjaciela Szklarskiego również na podstawie notatek jakie zostały odnalezione. Kogo zatem można tak naprawdę uznać za autora dziewiątej i dziesiątej części przygód Tomka? Tych, którzy spisali jego przygody na podstawie notatek, czy faktycznie Alfreda Szklarskiego?
Czytając poprzednie i najnowszą część przygód Tomka nie sposób nie zauważyć, że mamy do czynienia z innym stylem, czy gorszym? Niekoniecznie! Na pewno książka jest pisana inaczej. I tu moje pytanie do tych, którzy czytali poprzednie części i tą najnowszą: Czy warto było czekać, czy może lepiej żeby „Tomek na Alasce” pozostał ukryty w notatkach?
PRL czasem świetności Tomka
Alfred Szklarski zasłynął wśród młodzieży swoimi „tomkami” w czasach PRL-u. To właśnie wtedy sprzedało się najwięcej egzemplarzy. Rozochocona przygodami w dalekich krainach młodzież chętnie wydawała swoje zaskórniaki po to żeby spotkać się kolejny raz z Tomkiem. W ówczesnych czasach historie pisane przez Szklarskiego wzbudzały zainteresowanie i pobudzały wyobraźnię. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy Polska była szara, a rzeczywistość w jakiej żyła młodzież trudna i mało interesująca. Czy jednak tamta młodzież byłaby tak samo zachwycona sięgając po książkę „Tomek na Alasce”? Tego można się dowiedzieć podsuwając powieść swoim rodzicom i może to ich warto spytać co sądzą o „nowym” Tomku.
Twardy orzech do zgryzienia
Aktualnie żyjemy w świecie, w którym przykłada się uwagę do dbania o środowisko, do ochrony gatunków zagrożonych. I tu właśnie powstaje pewien problem. W czasach kiedy Alfred Szklarski zaczął tworzyć to wszystko o czym wspomniałam nie było dla ludzi tak istotne, co innego dzisiaj. Szklarski w swoich książkach pisał o łowach egzotycznych okazów i polowaniach na nie na zlecenie. Pisał o sprzedaży tychże upolowanych, odłowionych lwów i innych egzotycznych zwierząt do ZOO. Myślę, że to dość kontrowersyjne tematy.
Ważne jest jednak to, że w książce „Tomek na Alasce” główny bohater przeszedł wewnętrzną przemianę. Tomek żałuje swoich polowań z czasów młodości, żałuje, że pracował dla ludzi, dla których zabijał zwierzęta i dla których odławiał je do zoo i do cyrku. Wilmowski żałuje szczególnie swojej pracy dla Hagenbecka, który jak się okazuje sprowadzał do Europy nie tylko zwierzęta, ale i ludzi do pracy, „niewolników”. „Przyjeżdżamy do jakiegoś dalekiego kraju, łowimy dzikie zwierzęta, nazywamy miejscowych egzotycznymi, a przecież to my jesteśmy… egzotyczni dla tych miejsc i ludności tubylczej.”
Myślę, że szczególnie trudne dla Macieja J. Dudziaka było dostosowanie przygód Tomka do współczesnych czasów jednocześnie nie tracąc przy tym retro stylu Szklarskiego.
Fabuła
Jak głosi sam tytuł książki, czyli „Tomek na Alasce”, tytułowy Tomek wybiera się wraz z żoną i przyjaciółmi na skutą lodem i mrozem Alaskę. Jaki jest ich cel podróży? Tym razem Tomek nie jedzie polować, czy uganiać się za dziką zwierzyną; to wyprawa typowo badawcza. Na każdym kroku grupę badawczą spotykają trudności. Czy to ktoś sabotuje ich wyprawę, czy to po prostu zrządzenie losu? Z każdą kolejną przygodą czytelnik ma większą możliwość poznania pozostałych bohaterów; żonę Tomka, czyli Australijkę Sally oraz Tadeusza Nowickiego.
Podsumowując
Książka jest lekka i przyjemna w odbiorze, mam tylko wrażenie, że jest trochę ugrzeczniona. Co dokładnie mam na myśli? Historia rozgrywa się w 1912 roku. To czas kiedy Indianie byli traktowani jednym słowem źle, a Dudziak podszedł do tego tematu ze zbyt dużą poprawnością polityczną. Rozumiem, że teraz jest inaczej, ale jednak historia dzieje się na początku XX wieku i tak właśnie powinna być przedstawiona.
Za duży plus książki „Tomek na Alasce” uważam dużą ilość ciekawostek, informacji etnograficznych, które zostały szczegółowo ujęte w przypisach. Jest kilka rzeczy, które mi przeszkadzały; wcześniej już wspomniana może trochę niepotrzebna poprawność polityczna i przekoloryzowanie. Jednak nie ma co ukrywać… Covid, który do nas zawitał ograniczył możliwości podróżowania i fajnie móc się udać z bohaterami książek w odległe zakątki świata.
Do kogo w szczególności skierowana jest najnowsza książka o wojażach Tomka Wilmowskiego? Myślę, że najbardziej do pokolenia, do którego należy moja mama, to właśnie to pokolenie wychowywało się na przygodach Tomka. Ja również z chęcią przeczytałam jego najnowsze przygody, ale dlatego, że znam poprzednie części cyklu. Czy książka mi się podobała? Trudno mi to tak naprawdę stwierdzić; nie ukrywam jednak, że podeszłam do niej z wielki m sentymentem, bo przypomniała mi moje dzieciństwo. I z tym pozostawię potencjalnych czytelników przygód Tomka; chyba najlepiej jeśli każdy sam wyrobi sobie opinię 🙂
Yaman
20/06/2021 @ 12:11
Nie czytałem jeszcze książki, szczerze mówiąc zamówiłem ją dopiero dwie godziny temu, ale do teraz jestem w szoku, że w ogóle powstała. Pamiętam wzmianki z artykułów i materiałów internetowych, że po śmierci Alfreda Szklarskiego rodzina Zmarłego nie wyraziła zgody na sprzedaż praw autorskich do kontynuacji. A zgłaszali się do członków rodziny autorzy, którzy byli skłonni pisać dalej o losach Tomka. Teraz taka wiadomość, że jednak prawa ktoś otrzymał… W ogóle dziwnym wydaje się fakt, iż pisarz kalibru Alfreda Szklarskiego nie doczekał się do dzisiaj własnej biografii…
Książkę przeczytam i ocenię. Jest ona dopiero miesiąc w sprzedaży, a już zbiera skrajnie różne opinie. I stawiam dolary przeciwko orzechom, że takie będą. Przecież o tomie nr 9 „Tomek w grobowcach faraonów” ktoś na forum lubieczytac.pl napisał, że wolałby, aby ten tom w ogóle nie powstał i akcja cyklu zakończyła się na przyjęciu u Państwa Nixon w Manaus. Ilu czytelników, tyle opinii. Pozostaje żałować, że Pan Szklarski nie zdążył dokończyć cyklu. Praktycznie całe lata 70-te pisał trylogię Złoto Gór Czarnych – trzeba przyznać, że równie kultową i udaną, jak cykl o Tomku Wilmowkim. Mam nadzieję, że z cyklu nie zrobi się nagle coś, co powstało z kontynuacji „Pana Samochodzika”, czyli że pieniądz nie wygra z sentymentem… W porządku, czekam i czytam. Pozdrawiam 🙂
jolkawitek.pl
21/06/2021 @ 08:38
Dokładnie tak… Ilu czytelników, tyle odpowiedzi. Dlatego mimo wszystko najlepiej przeczytać i wyrobić swoją własną opinię. Ja jetem trochę rozdarta, bo z jednej strony super, że można było przeczytać kolejny tom przygód Tomka, z drugiej jednak czułam, że to nie to samo :/
Jeśli chodzi o „Pana Samochodzika”, to w tym przypadku nie jestem nawet rozdarta pomiędzy trochę fajnie, trochę nie. W tym przypadku jestem po prostu zniesmaczona i smutna jednocześnie.
Pozdrawiam 🙂