„Szachownica”
„Szachownica”, czyli co tym razem serwuje czytelnikom Leszek Herman?
Jestem zdecydowanie miłośniczką napięcia, mroku i tajemnicy jeśli chodzi o książki, stąd królują u mnie thrillery i kryminały. Gdzieś tam pomiędzy nimi czają się również horrory. Do którego gatunku zalicza się najnowsza powieść Leszka Hermana pod tytułem „Szachownica”? To kryminał, ale nie byle jaki, bo autor połączył go z przygodówką. A co z tego wyszło? Według mnie książka idealna, którą chce się czytać i nie przestawać. Ja sama zarwałam przy tym kilka nocy 😉Z resztą każda z książek tego autora, która należy do serii Sedinum mnie wręcz porwała. Już przy recenzowaniu poprzednich części, czyli „Zbawiciel” i „Krzyż Pański” byłam pod wielkim wrażeniem twórczości autora i zdania nie zmieniłam. „Szachownica” łączy ze sobą wszystko co najlepsze.
„Szachownica” – Nowy Jork? Dlaczego nie?!
„Krzyż Pański” zapewnił czytelnikom wycieczkę do Londynu i na Litwę. Gdzie nas zabiera w takim razie „Szachownica”? Nigdzie indziej jak do Nowego Jorku! Tak, właśnie tam. Ale nie tylko. Miłośnicy Wirginii również znajdą coś dla siebie 😉Karen wraz z Patrykiem będą bowiem przemierzać jej tajemnicze, mroczne lasy. A skąd w ogóle pomysł na tą szaloną podróż poprzez mroczne lasy Wirginii i Karoliny Północnej? Wszystkiemu „winna” jest szkatuła, która została wystawiona na licytację. Niby nic specjalnego, ale… Istnieje plotka, która mówi, że owa szkatuła należała niegdyś do łowcy wampirów. Już jest ciekawie… A przedmiot trafił do USA aż ze Szczecina.
Fabuła
Informacja o tym, że tajemnicza szkatuła pochodzi z Polski sprawiła, że Karen zapragnęła ją mieć. W związku z tym postanowiła, że weźmie udział w licytacji i wygra choćby nie wiem co. Oczywiście wygrywa, bo jakby mogło być inaczej, ale jednocześnie pakuje się w niemałe kłopoty. Jest ktoś, komu na szkatule zależy bardziej niż Karen. A może to nie o samą szkatułę chodzi, a o jej zawartość? Dopiero teraz rozpocznie się prawdziwa przygoda, a Karen wraz z Patrykiem niejednokrotnie zaryzykują swoje własne życia. Po co? Wszystko po to żeby zaznać przygody i rozwiązać zagadkę tajemniczej szkatuły.
Karen wraz ze swoim chłopakiem Patrykiem działają jak magnes i przyciągają do siebie wszelkie kłopoty. Tym razem po wylicytowaniu szachownicy ich „urlop” zmienia się w szaleńczą gonitwę, a raczej ucieczkę przed tymi, którzy również marzą o szkatule. Ucieczka przed bandytami? To jeszcze nic! 😉
„Szachownica”, to książka, w której czytelnik „odwiedza” również przeszłość i przenosi się do pomorskiego zamku wprost do roku 1892, w którym to trwają przygotowania do wielkiego balu. Czy bal się odbędzie? To nie takie oczywiste, bo przygotowania zostają przerwane kiedy dochodzi do kradzieży klejnotów. Jednak to nie był główny powód. Głównym powodem są zabójstwa, do których dochodzi, a jedna z ofiar ma na szyi tajemnicze ukąszenia. Wszyscy podejrzewają, że sprawcą jest wampir grasujący w okolicy. Czy historia z wampirem okaże się prawdą, czy może komuś zależało na tym żeby luzie w to uwierzyli? Na myśl w tym momencie przychodzi jedno ważne pytanie: co wspólnego z historią wampira, sprzed dwustu lat ma tajemnicza szkatuła, na której wygrawerowana została „Szachownica”?
Podsumowując
Każdy, podkreślam KAŻDY kto lubi thrillery lub kryminały połączone z przygodówką i wątkiem historycznym powinien znać książkę „Szachownica”. A cały wątek historyczny pomaga zrozumieć Anna, która jest babcią Karen. Jeśli ktoś czytał poprzednie części, to z pewnością ją zna 😉 To właśnie za sprawą Anny czytelnik dowie się kto kim był jeśli chodzi o fragmenty retrospekcyjne.
Te części książki, które umiejscowione są w przeszłości opowiadają o czymś więcej niż tylko o przygotowaniach do balu. Intrygi, zdrady, romanse, to czymś, czym wręcz ociekają strony „z 1892 roku”. No i wampiry! Choć zaznaczę, że nie ma tu niestety Damona z Pamiętników Wampirów 😉 ale mimo wszystko grasujący wampir jest znaczącą częścią powieści.
Co dla mnie jest ważne, rozdziały w płynny sposób się ze sobą przeplatają. Czasem kończą się w tak istotnym momencie, że wręcz przeklinałam autora 😉Oczywiście to mówi samo przez siebie. Tą książkę po prostu trzeba przeczytać. Co więcej?! Autor czerpał swoją inspirację z wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce. Oczywiście nie wszystkie, ale jednak spora część i mam tu na myśli fragmenty z przeszłości, ale łącząc z nimi fikcję stworzył książkę, którą chce się czytać i nie chce odkładać.
Żeby się przekonać jakie przygody czekają na Karen i Patryka najlepiej samemu chwycić za książkę i udać się wraz z nimi w tą niesamowitą podróż. Zapewniam, że „Szachownica” nie da o sobie zapomnieć!
„Zafascynowana, przeszła wzdłuż całego długiego pomieszczenia i dotarła do kolejnych drewnianych drzwi.”